Po recenzji: GN-U Dou VF-11B
Żyłka fotografa znowu o sobie przypomina i ostatnimi czasy, jeśli podczas robienia recenzji (albo zaraz po niej) zobaczę coś, co mi się podoba, robię temu zdjęcie. I dzięki temu macie teraz szansę zobaczyć parę rzeczy z danego materiału w nieco lepszej jakości. Zacznijmy ten eksperymentalny cykl od VF-11B z końca lipca 2014.
Zacznijmy od czegoś klasycznego, czyli podstawowe ujęcie tej figurki z przodu i lekko z góry. Teraz, mając już całą trójkę Battroidów z Macross Plus, jestem skłonny uznać, że w takiej, neutralnej pozie, Jedenastka wygląda najlepiej z nich. Chyba dlatego, że wydaje mi się najbardziej uładzona i wszystkie nadprogramowe części myśliwca są ładnie poukładane na plecach, co daje nogom i całej jednostce bardzo opływową sylwetkę. Poza tym, pozowanie skrzydeł / płyt pancerza zwisających po bokach nóg YF-19 i 21 wbrew pozorom nie jest takie łatwe.
Również w stanie wypozowanym VF-11B wygląda świetnie i z daleka całkiem łatwo pomylić je z zakutym w pancerz człowiekiem. No i ta broń niewiele mniejsza od samego użytkownika też dodaje całości pewnego bojowego uroku… tylko trzymajcie lufę karabinu z dala od oczu, przy zabawkach kolekcjonerskich Japończycy nie cackają się z bezpieczeństwem właściciela i ten bagnet naprawdę może człowieka konkretnie skaleczyć.
Jeśli komuś wydaje się, że te dwa zdjęcia poniżej są do siebie bardzo podobne, ma rację. Wręcz miały być. To pierwsze i drugie moje podejście do ujęcia – miniaturki recenzji. W końcu i tak stanęło na trzecim, ale nieoczekiwanie największym kłopotem było ustawienie ramienia z tarczą w zadowalający mnie sposób. Kształt tej części sprawia, że bardzo łatwo wpływa na estetykę całego kadru, zwłaszcza, że niestety jest to punkt, w którym ostrość idzie na urlop. Dylemat jak ustawić tę nieszczęsną kończynę tak aby i ramię i kształt tarczy były dobrze widoczne zajął mnie na dobry kwadrans, co jak na mnie jest długim czasem. Zazwyczaj na zrobienie miniaturki poświęcam nie więcej niż minutę, dwie; pomysł na ustawienie figurki rodzi się w głowie szybko i później co najwyżej walczę ze światłem i cieniami.
O, i w takich momentach doskonale widać po co do zestawu dodano otwartą lewą rękę. Ja uwielbiam takie ustawienie.
I czas na kilka porównań wyciągniętych z końca recenzji. Oczywiście na pierwszy ogień idzie Święta Trójca Kawamoriego: YF-21, VF-11 i YF-19. Jednostki wyglądają bardzo poczciwie jedna obok drugiej, ale nadal podtrzymuję zdanie, że Thunderbolt wygląda najbardziej humanoidalnie i opływowo w tej grupce dzięki skrzydłom umieszczonym na plecach i braku dodatkowych ozdób podczepionych do ud. I nie żeby wielkie spluwy miały znaczenie, ale…
No i to zdjęcie gdzie nasza figurka stoi obok konkurencji od Bandai z Robot Spirits. Po Waszej lewej VF-25F z Macross Frontier, a po prawej Strike Freedom Gundam z Mobile Suit Gundam Seed Destiny. I naprawdę podzielam zdanie wielu posiadaczy VF-25; z jednej strony jest o wiele bardziej zaawansowaną i pozowalną figurką od tego, co daje nam Yamato (dla przykładu, potrójny staw łokciowy, coś takiego widzi się rzadko), ale i przez ten właśnie fakt ma się wrażenie, że rusza się tu znacznie więcej niż powinno, bo 25 ma jeszcze więcej nawiązań do procesu transformacji swojego wzoru niż 11. W praktyce oznacza to, że poruszenie jednej części niemal na bank poruszy przy okazji coś innego. Dla niektórych kosmetyczną, ale ważną kwestią jest też to, że RSy są minimalnie mniejsze od GN-U Dou, więc postawienie VFów Yamato i Bandai obok siebie sprawi, że te drugie od razu będą odstawać od pierwszych. Może gdyby był z centymetr wyższe…
A Strike Freedom? Bardzo wypasiona i tonąca w akcesoriach figurka, która tak jak VF-25 cierpi na syndrom niechcianego ruchu. A tak to jest dosłownie z innej bajki i w kontekście VF-11 nie ma co o nim się rozpisywać.
No i na koniec coś co pewnie już dawno stało się moim znakiem firmowym, czyli Powszechna Puszka Picia i Potężne Dwa Złote. Muszę kiedyś zajrzeć na datę ważności na tej puszce, pewnie już dawno stała się niejadalnym rekwizytem. Co ja zrobię jak mi się kiedyś zniszczy, wolę nawet nie myśleć.
To tyle na dziś i na pierwsze Po Recenzji. Będzie tego więcej, to mogę obieca, bo pomysł takich artykułów mi się bardzo podoba i wręcz będę rozważał, czy nie przyjmować zamówień od czytelników i widzów na kolejne odcinki. Zobaczymy.