Dziennik Wallasa: Cztery cyfry nieszczęścia
Jako recenzent zabawek musiałem już zmierzyć się z wieloma przeszkodami które przynajmniej tymczasowo spowalniały moją pracę nad nowymi materiałami. Teraz, tworząc bazę danych tej strony staję przed kolejną.
Opisywaniem zabawek zajmuję się pod różnymi postaciami już niemal 10 lat, ale będę szczery, przez większość tego okresu były to głównie Transformery, które niemal od zawsze były moją domeną; czułem się bardzo swojsko wśród tych zabawek i opisując je bardzo rzadko znajdywałem się w punkcie gdy miałem kłopot z ustaleniem jakiejś informacji.
Jednak teraz, gdy rozszerzyłem swe zainteresowania do znacznie większej gamy zabawek, i zwłaszcza teraz, gdy staram się tworzyć sensowną bazę recenzji tu, na tej stronie, znajduję się w tym punkcie dosyć często. A wszystko przez cztery, obecnie napawające mnie grozą cyfry: rok wydania.
Jest to bezapelacyjnie jedna z najbardziej oczywistych i podstawowych informacji jakie recenzent może podać na temat opisywanego przedmiotu i nawet w moich historycznie pierwszych galeriach informacja ta była już dostępna. Można powiedzieć, że to wręcz nieprofesjonalne nie wiedzieć z jakiego roku pochodzi obiekt naszego zainteresowania.
Jednak ramy profesjonalizmu można łatwo zatrzeć, zwłaszcza gdy człowiek przerzuca się z recenzji opartych na słowie pisanym i zdjęciach na recenzje wideo. Nadal można tworzyć materiał konkretny, ale wydaje się, że pominięcie niektórych informacji uchodzi znacznie łatwiej, żeby nie powiedzieć że nie ma publicznego parcia na ich przekazywanie. Znam bardzo mało wideo-recenzentów, którzy podają rok wydania pokazywanej zabawki, nawet wśród tych najbardziej elitarnych. Być może uznaje się, że widz sam wyszuka tę informację, albo stwierdza że nie jest ona istotna dla odbioru zabawki jako całości. Osobiście ostatnio staram się już zawsze podawać te cztery cyferki w samych recenzjach, a ich umieszczanie w rozbudowanym opisie technicznym który podczepiam do każdego recenzenckiego wpisu stał się już dla mnie niepisanym obowiązkiem. Czego ostatnio niemal żałuję.
Tak jak pisałem, moją domeną przez prawie całe życie były zabawki z wszelakich serii Transformers. Nie tylko znałem wiele z nich na wylot, ale i doskonale wiedziałem gdzie szukać wszystkich danych, których potrzebowałem. Teraz już nie mam tak łatwo.
Przy, nazwijmy to, bardziej konwencjonalnych zabawkach, takich jak figurki akcji, zestawy klocków, itp., bardzo łatwo ustala się rok wydania. Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o takich rzeczach jak zabawki z automatów, saszetkach czy pluszakach. Tylko pozornie jest to proste zadanie, o czym przekonałem się choćby podczas dodawania wpisu dla Ikeowskiego Gosig Kanina. Naszych cyferek dla tej zabawki nie sposób znaleźć. Nie ma ich na jej wszytej metce, a strona Ikei mówi nam o niej wszystko tylko nie to od kiedy jest dostępna. W związku z tym, choć nie jest to moje preferowane rozwiązanie, datę produkcji ustaliłem na podstawie tego od kiedy tę zabawkę widziałem w sklepach. I boję się, że podobny cyrk czeka mnie jeszcze nie raz i dwa.
Także, jeśli powstają większe opóźnienia w tworzeniu nowych wpisów, to głównie dlatego że moja próba bycia dokładnym staje się moim przeciwnikiem. Równie dobrze mogę przeskakiwać kłopotliwą recenzję na rzecz łatwiejszych do ogarnięcia informacyjnego aż do odkrycia tych czterech cyfr nieszczęścia, ale wolałbym unikać takich praktyk jako długoterminowej strategii rozszerzania bazy recenzji.